Kot na drzewie, czyli ratowanie zwierząt na wysokości.
Są ludzie, którzy poproszeni o interwencję w sprawie kota na drzewie (strażacy, strażnicy miejscy) odpowiadają, niby żartem, że nigdy nie widzieli martwego kota na drzewie. My już tak nie żartujemy. Zdejmowaliśmy kilka razy kocie zwłoki z różnych obiektów. Kilka razy dzięki szybkiej interwencji nieszczęścia udało się uniknąć. To nie znaczy, że kot na drzewie, wysoko w koronie, to jest normalny widok. Kształt kocich pazurów i mały skręt łap nie ułatwia kotom schodzenia. Koty lubią mieć rzeczywistość pod kontrolą, a schodzić głową w dół nie jest łatwo, gdy ma się do pokonania 20 metrów pnia. Schodzenie w kierunku, który wyznacza ogon też nie jest ulubionym zajęciem kota. Dodajmy, że koty zazwyczaj są wtedy głodne, spragnione i opuszczone przez cały świat. Przeprowadziliśmy kilkaset interwencji z udziałem kotów. Najczęściej były to nasze ukochane dachowce (upssss… przepraszam: koty rasy europejskiej). Zdarza nam się też ratować okazy niezwykłe: maincoony, syjamy, norweskie.
Zanim zdecydują się państwo wykonać do nas telefon z prośbą o interwencję, proszę wziąć 100 głębokich wdechów, ochłonąć z emocji i odpowiedzieć na kilka pytań:
Czy kot jest w trakcie leczenia i jego obecność na obiekcie wysokim uniemożliwi podanie mu dawki lekarstwa, co zagrozi jego życiu?
Czy kot miał na szyi obrożę ze smyczą i wszedł na drzewo (bezpośrednie zagrożenie życia kota)?
Czy kot jest atakowany przez inne zwierzęta (wrony, kruki, pustułki, psy) i zagraża to jego życiu?
Czy kot jest zwierzęciem wychodzącym tzn. czy w normalnych warunkach wychodzi poza mieszkanie dom?
Czy kot jest zaczipowany?
Czy kot, gdyby samodzielnie zszedł z drzewa, to trafi do domu/mieszkania, czy ma do pokonania trasę szybkiego ruchu?
Czy za dwie trzy godziny wyjeżdżają Państwo na urlop/delegację i dom/mieszkanie będzie zamknięte a kot nie będzie miał gdzie wrócić?
Jak długo sąsiedzi i Państwo są w stanie wytrzymać miauczenie?
Proszę się nie dziwić, gdy podczas rozmowy zadamy te pytania. Koty schodzą z drzew, ale potrzebują do tego czasu. Część interwencji podyktowana jest presją sąsiadów, którzy słysząc miauczenie myślą, że kotu dzieje się krzywda. I tak w rzeczywistości czasami jest. Ale w większości przypadków wystarczy poczekać. Jak długo? Tak długo, jak podpowiada państwu instynkt. Lepiej dla kota i Państwa, aby kot zszedł sam. Jeśli nic mu nie zagraża, nie musi przyjąć leków, nie powiesi się na smyczy i obróżce, nie zginie w paszczy niedźwiedzia, który czyha pod drzewem (była taka interwencja 🙂 ), nie jest atakowany przez ptaki, to lepiej dla kota, aby sam opuścił drzewo.
Jeśli kot strasznie hałasuje i sąsiedzi nie są zbyt wyrozumiali, jeśli to, że przebywa na drzewie zagraża bezpośrednio jego życiu lub zdrowiu, jeśli spieszą się państwo na samolot, to proszę dzwonić. Ale w większości przypadków proszę się nie dziwić jeśli stwierdzimy, że 15 minut to stanowczo za krótki czas, aby kot się zastanowił, czy chce zejść i prosimy o telefon za kilka godzin.
Zdrowy kot potrafi spędzić w koronie drzewa kilka dni bez jedzenia i picia (zimą i latem). Rekordzista spędził w koronie drzewa 12 dni i był w zadziwiająco dobrej kondycji. Standardem są interwencje po dwóch trzech/dniach (zdrowy kot, wychodzący kot bez stanu zagrożenia życia). Nie jest to żaden wyznacznik, raczej prośba, by kierować się rozsądkiem, a nie emocjami.
Uratowaliśmy również kilkaset ptasich żywotów. Jerzyki, które utknęły w obróbkach blacharskich. Gołębie zaplątane w nieumiejętnie zainstalowane siatki na balkonach. Wrony, sroczki, szpaki, mewy zaplątane w sznurki, których nie zdążyły dostarczyć do gniazda. Zwisają więc głową w dół, od czasu do czasu trzepocząc bezradnie skrzydłami. Bez naszej pomocy byłoby im bardzo trudno przeżyć. Większość ptaków z takich interwencji trafia do Ptasiego Azylu, część po interwencji odlatuje, dla części, i to jest zawsze najtrudniejsze, pomoc przychodzi za późno.
Zdarzają nam się też wezwania dosyć nietypowe. Ot na przykład uratowaliśmy legwana, który uciekając z domu, wyskoczył z balkonu i po trzech dniach zmaterializował się na czubku pobliskiego dębu. Uratowaliśmy też małego lisa, który czekał już tylko na większy przybór wody i niechybną śmierć w wiślanej topieli. Traf chciał, że siedział na kępie drzew przy wysokim zabetonowanym brzegu Wisły (powódź 2010). Zjazd w brunatną breję, chwytak i kolejne dzikie życie uratowane :). Łapaliśmy z dobrym skutkiem wielkie papugi i nawet czasami akcje były udane.
Od kilkunastu lat dzwoni do nas także Straż Miejska m.st. Warszawy, gdyż to właśnie nasza firma, w ramach podpisanej z Biurem Ochrony Środowiska Urzędu m. st. Warszawy, ratuje zwierzęta na wysokości. Ratujemy je z wszystkich miejsc, gdzie interweniujący zagrożony jest upadkiem z wysokości. Wchodzimy na wysokie drzewa, dachy, kominy, zjeżdżamy na balkony lub do studni. Wiemy jak. Kilkanaście lat doświadczeń, kilkaset interwencji bez względu na porę roku, dnia, pogodę.
Zgłoszenia w przypadku zwierząt bezpańskich (lub takich, w przypadku których trudno jest ustalić właściciela) na terenie Warszawy przyjmuje Straż Miejska pod bezpłatnym całodobowym numerem tel. 986.
Dyżur telefoniczny (+48 501 593 286) pełnimy 24 godziny na dobę. Nie jeździmy na sygnale, więc czas w którym podejmujemy akcję, wynosi od kilkunastu minut do paru godzin od momentu zgłoszenia (gdy podejmujemy się interwencji kilkaset kilometrów od Stolicy).
Jesteśmy firmą komercyjną. W przypadku interwencji na terenie Warszawy, gdy zwierzę jest bezpańskie, naszą pracę wspomaga zawsze Eko Patrol Straży Miejskiej, który po interwencji spisuje protokół i rachunek za naszą pracę reguluje Urząd Miasta. W przypadku zwierząt, które mają właściciela, koszt akcji pokrywa właściciel.
Kot na drzewie, ranny ptak na elewacji budynku – prosimy o telefon. Postaramy się pomóc.
Jeśli chcą państwo obejrzeć jak wygląda ratowanie kota na wysokim drzewie, proszę kliknąć na poniższy link: